Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 136.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miały dlań niewiasty uroku, a wychowanie męzkie nauczyło go niemi pogardzać niemal, jako istotami słabemi, którym poddanie się uwłacza rycerzowi. Matki nie znał Bolko, wychowywał się od dziecka na męzkich rękach; macocha, któréj nikt nie szanował, wstręt w nim i obawę obudzała.
Słyszał o tém jak na Zachodzie rycerstwo czciło piękne panie, którym wiekuistą miłość poprzysięgało, lecz wyobrażał sobie niewiasty godne takiego przywiązania wcale innemi nad te których dwór królowéj był pełen...
Wszyscy już prześladowali niemkę klerykiem, gdy jednego dnia w przedsieni dworca, Bolko idąc do ojca na drodze swéj spotkał strojną Gretę.
Nie mógł i on się powstrzymać.
— E! piękna Greto! — zawołał — zapomniałem ci powinszować zwycięztwa. Słyszałem upolowałaś dużego ptaka.
— Jakiego? gdzie? — spytała czerwieniąc się z gniewu niemka.
— Ludzie go zowią czasem królewiczem, drudzy klerykiem, a mnie kazano go bratem nazywać. Prawdaż to piękna Greto?
Dziewczyna nic nie odpowiadając, popatrzyła mu w oczy dumnie, pozwalała mu się domyślać, nawet że miłości téj na zemstę użyć potrafi.
Bolko po młodzieńczemu szydził.