Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zajątrzała, a wojewoda, choć z rozkazu króla starał się jednać, dopomagał do utrzymania niechęci. Czasem i królowa Judyta, niby przypadkiem potrąciła mówiąc ze Zbigniewem o nieznośną Bolka dumę, jego chęć wynoszenia się i panowania.
Wszystko do palącego się już ognia dolewało smoły.
Na Bolku jednak najmniéj znać było, żeby go to miało wielce obchodzić; on i jego drużyna żyli trybem cale odrębnym, niewiele się łącząc z innemi. Rycerskie gonitwy, małe turnieje na wzór tych, które się na cesarskim dworze co roku prawie uroczyście odbywały, wprawa we wszystkie wojennego rzemiosła obyczaje, były główném zajęciem i celem życia dorastającego królewicza, który przedwcześnie pasa rycerskiego się dorabiał.
Ani pohamować, ani pokierować nim nie mógł powolny i dobry Wojsław, który się ochmistrzem nazywał, ale był nim więcéj imieniem niż w rzeczą. Bolko zwłaszcza w ostatnich czasach wymykał mu się ze swoją drużyną i nie buntując jawnie, nie słuchał go już wcale. Wojsław żołnierz mężny, wojak wprawny, nieobrotny był, ciężki, myślał nad każdą rzeczą długo, badał pilnie, gdy Bolko chwytał porywczo co wiatr przynosił i pod pierwszém wrażeniem leciał na oślep nie licząc się z żadném niebezpieczeństwem, ani z ofiarą jaką czynił, choćby cel wart jéj nie był.
Wojsław nim się namyślił, nim coś postano-