Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbigniew czasu długiego swojego pobytu w saskim klasztorze na pół się stał Niemcem, chętnie więc i Niemców brał do siebie, miał kilku Czechów; koło niego też często szwargotano tym językiem dla drugich niezrozumiałym. Marko w swych wędrówkach nabył w nim wprawy. Mówił on źle ale za to wszystkiemi językami znanemi, i tak śmiało, jakby się z niemi w ustach urodził.
Bolek miał samą młodzież z Polan dobraną, synów najmężniejszych władyków i rycerzy, a jednego tylko starca, co jak Marko po zachodnich krajach wędrował, a praw ówczesnego rycerstwa i turniejów tam się nauczył.
Bolkowa drużyna przy królowéj dworze łamać sobie musiała języki, aby się z nim rozmówić, Zbigniewa towarzysze między Niemcami i Węgrami byli jak w domu. Bratało się to dobrze z sobą. Królewicz, którego Judyta z początku wzgardliwie odpychała, mówić prawie nie chcąc do niego, nie lubił jéj wprawdzie, lecz pewne poszanowanie okazywać jéj musiał.
W chwili po wnijściu królewicza do izby, ukazał się ochmistrz królowéj Judyty z laską w ręku, poprzedzający siostrę Cesarską, strojną jak zawsze, uśmiechającą się i wdzięczącą.
Za nią tuż przy królewnach szła piękna Greta, którą Judyta sama na dzień ten przystroiła.
Miała na sobie obcisłą suknię niebieską, która pełne jéj kształty aż do zbytku uwydatniała, złoty