Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdy go pochwycę na uczynku i przeniewierstwo jawném się stanie, naówczas ukarzę.
Wyprawa na Pomorze przysposabiała się tajemniczo, Bolko na Szlązku lud zbierał i najmężniejszych swych wodzów miał u boku.
Dość było spojrzeć na nich, ażeby poznać nieustraszonych rycerzy.
Żelisław Belina rękę miał uciętą w boju.
Wojsław czaszkę rozbitą, na któréj szram głęboki pozostał.
Skarbimierz jedno oko stracił w bitwie.
Bolkowych ran i blizn nikt zliczyć nie mógł. Bez ręki, bez oka, z głową przerąbaną wszyscy oni szli znowu w bój ze swym królowiczem na przedzie. Żołnierz prosty za wodzem, nie dbając jak on o życie, rzucał się przebojem na nieprzyjacielskie tłumy.
Pułki zebrane stały już pod Głogowem, gdy na radzie Skarbimierz rzekł do księcia.
— Miłościwy panie! Daremny nasz bój z pogany i przelewana krew. Mamy w domu nieprzyjaciela co tamtym poganom otuchy dodaje i podżega, sam wystąpić nie śmiejąc. Dopóki go żywić będziemy, pokoju nie będzie.
Bolko poruszył ramionami niechętnie.
— Słyszę ja ciągle, że go o to obwiniacie, a uwierzyć mi temu trudno.
Gnuśny jest, zazdrosny może, ale o zdradę posądzać go nie chcę.