Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z drużyną swą i czeladzią, pierwszy na zamek wracając.
Wszyscy wybiegli przeciw niemu z pochodniami, z radością, wołaniem głośném, tak że i Zbigniew musiał wyjść przeciwko brata, choć z gotowém szyderstwem na ustach.
Powracający Bolko miał na sobie ślady zwycięzkiego boju, który stoczył odpychając Pomorców od Santoka; jechał z hełmem porąbanym i pogiętym, w zbroi potłuczonéj, na któréj ciężkie razy widać było, na koniu jak on sam poranionym i pobitym. U siodła żelazne rękawice wisiały pogruchotane, oszczep pokrwawiony i nadłamany sterczał, miecza pochwy całe krwią były zbroczone, płaszcz i kaftan miał podziurawiony. Dość było spojrzeć nań aby widzieć że sam brał udział w najgorętszéj walce i musiał z niéj wyjść zwycięzko.
Ci co się znali na rycerskiéj sprawie, zobaczywszy go, wyczytali na nim wypisaną całą historją walki, podnosili ręce z podziwem i uwielbieniem, obwołując młodego pana. Zbigniew patrzał nań z gniewem, mając mu za złe że przybył nie przyodziawszy się, chwalić temi jawnemi dowodami swojego męztwa.
Gdy wszedł tak do ojca, znowu powstały okrzyki na widok zbroi, hełmu i miecza. Król wstał aby go uściskać i do piersi przycisnął.