Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wołano: — mir! mir!
— Boże zmiłuj się nad nami! — Bogu chwała!
O Sieciechu rozpowiadano różnie, jedni że uszedł z pomocą królowéj, drudzy że był w ciemnicy, zkąd go na stracenie jutro wydać miano.
Bolko i Zbigniew razem prawie znaleźli się u namiotu wojewody w chwili, gdy posłaniec kończył już zdawać sprawę.
— Sieciech oddalony! Sieciech na wygnanie skazany — król pokój przyrzekł — wołano do królewiczów.
Rzucił się Zbigniew.
— Gdzie ten zdrajca?
— Dozwolono mu iść na wygnanie — odpowiedział ksiądz.
Magnus i starszy królewicz zakrzyknęli oburzeni, iż się go puszczać nie godziło, gnać i imać było potrzeba, zabić lub oślepić, aby uszedłszy na Ruś nie naprowadził nieprzyjaciela.
Gdy jedni radowali się niepomiernie z jakiéj takiéj zgody, drudzy zaraz na koń się chcieli sposobić, w pogoń iść, obławy sprawić na Sieciecha, wołając, że póki on żyw, pokój niepewny.
Tymczasem ciemna noc nadeszła i pogoń tę wstrzymała, a nazajutrz gnać już było napróżno.
Noc cała spłynęła w radości wielkiéj, ochocie i śpiewach, co było czółen, promów i tratew chwycili wnet ludzie do Płocka płynąć, aby co-