stwem udał się do pana, nie znalazł człowieka coby się go podjął.
Niektórzy ze śmielszych dworzan króla, dobrali tę chwilę, aby mu przypomnieć jak się dawniéj z niemi obchodził i wyrzucać mu na oczy prześladowanie, które cierpieli od niego.
Odegnany ode drzwi, ujść musiał z niczém. Pozostawała mu jedna królowa, która wyrzekając, płacząc i przeklinając, swojemi ludźmi, Niemcami i Węgrami otoczyła go dla bezpieczeństwa.
Ze szczupłą garstką czeladzi Sieciech puścić się nawet nie śmiał do granicy i wahał się co pocznie, gdy ze dworu Judyty dano znać o posłuchu, że spisek był uczyniony, i jeśliby pozostał dłużéj, miano go wydać w ręce Magnusa. Królowa sama zaklinała i nagliła do odjazdu. Nadchodził wieczór, nie było chwili do stracenia, wojewoda w komnacie królowéj wdziawszy opończę szarą i czapkę prostą, pobiegł do koni swych i ludzi.
Kilkudziesięciu ledwie zastał w miejscu, bo wszyscy wygnaniem zastraszeni, kryli się i uchodzili. — Przed nocą trzeba było zamek opuścić. Jeden gościniec ku lasom pozostał jeszcze wolnym, i tym o zmroku musiał Sieciech pospieszać na zamek swój, nimby do Sieciechowa nadeszła wiadomość o jego upadku, aby żonę, dziecię i skarby ocalić.
Zaledwie wyjechał za bramy, niepoznany szczę-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 102.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.