Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 098.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

arcybiskupa, nic otrzymać nie mogąc nad to co zapowiedziano — wygnanie.
Gdy upłynął czas dany do namysłu królowi, trzeciego dnia arcybiskup z towarzyszami znowu się udał na zamek, aby usłyszeć odpowiedź stanowczą.
Wojewoda po raz pierwszy sam stracił męztwo, nadzieję i wiarę w to ażeby się mógł dłużéj utrzymać. Kościół stawał przeciwko niemu, a król z nim walczyć nie mógł.
W izbach królowéj lament był i narzekanie a groźby. Sieciech tu przesiadywał teraz, bo do Władysława przystęp nawet mu tamowano. Judyta jedna przyszłości się wyrzec nie chciała i starała pocieszać skazanego, który zupełnie zwątpiwszy o sobie, siedział złamany i przybity a pół martwy.
— Ustąpić im dziś potrzeba! — mówiła królowa, lecz nie koniec na tém! Niech robią co chcą, poślę do Rzymu skarżyć, będę słała do cesarza o pomoc, niech przyjdzie i zawojuje ten kraj a zagarnie. Wy uchodźcie abyście się przechować mogli do czasu. Do Niemiec wam potrzeba, tam was przyjmą i schronią.
Wojewoda, mający przez żonę stosunki na Rusi, tam się spodziewał znaleść skuteczniejszą pomoc, — odparł że na Rusi woli przebywać.
— Chrońcie się gdzie chcecie — odparła królowa, — ale nie oddalajcie się od granicy aby być