Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wskie grody, reszta znaczniejsza posuwała się wślad za Sieciechem i królem, przeciwnym brzegiem Wisły.
Zbigniew też posłał rozkazy do Gniezna, Poznania i mazowieckich grodów, aby je na jego imię zajęto i obsadzono, lecz tu nadzieja była mała, Sieciech je wprzódy ubiedz zdążył.
Jesień sprzyjała dosyć wyprawie. Magnus dowodzący główną siłą, ciągnąc za sobą Bolka, który szedł z nim posłuszny ale bezwolny, pośpieszał ku Płockowi. Krótkie nocy dawano na spoczynek, stając późno na noclegi, budząc przed brzaskiem do pochodu. Obawiano się, by Sieciech znacznie ich wyprzedziwszy, nie wzmocnił się zbytnio na płockim zamku i Mazurów więcéj nie ściągnął ku sobie.
Gdy pod Płock przywlokły się oddziały, wojsko tak było znużone pochodem, tyle go jeszcze z gorszemi końmi podbitych i bezsilnych zostało na tyłach, iż strach brał, aby Sieciech wyrozumiawszy słabość, nie napadł a nie rozproszył.
W Płocku nie myślano o tém jednak, tu także ludzi brakło na wojnę domową. Zbiegało wielu zniechęconych, szemrano; króla niewola i uległość zniechęcała starszyznę, równie jak rosnąca srogość i ucisk Sieciecha. Wojewoda ratował się jednych płacąc, drugim grożąc.
Jesień jakby czekała na to tylko, gdy się wojska królewiczów pod Płock dostaną, słotną i zi-