Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie miej, mamy świadki jawne, które poprzysięgną, że zdrada knowaną była. Sieciech na królestwo twe godził, dlatego nam życie chciał odebrać.
Napróżno czekali odpowiedzi, potrząsnął tylko głową milcząc król.
Dopiero gdy przez okno zobaczył cisnących się panów szlązkich i Krakowian, których Magnus z sobą prowadził, jakby się ich uląkł, bełkotać coś począł. Ponieważ ci co na króla czekali w ciasnéj izbie pomieścićby się byli nie mogli, król skinął na komorników, aby mu rękę podali i z synami razem wystąpił do przedsienia, zgarbiony, z głową zwieszoną, jakby zawstydzon był i upokorzony.
Na widok tego schorzałego starca drżącego, wszyscy odkryli głowy, a Magnus się przybliżył ku niemu.
Rozpoczął mowę do króla, w któréj gdy zdrady, uciski, przekupstwa i tyranię wojewody opowiadał, otaczający przerywać, wołać, pokrzykiwać jęli ze wszech stron. Króla przeraziło to widocznie, pobladł, powiódł oczyma i co podniósł głowę, to ją spuszczać musiał, jakby przestraszony tém hukaniem i głosami.
Słowa z niego dobyć nie mógł nikt. Synom nie dawał przebaczenia, panom przyzwolenia na nic; oczyma osowiałemi wodził po zgromadzeniu, na wszystko przystając, nie pożądając nic. Za-