Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na wszystkie strony, pomagał biskup, a z nim i duchowieństwo całe, bez którego nicby się uczynić nie dało. Gród starano się na wszelki wypadek umocnić.
Wysłani szpiegowie na granicę, potwierdzili to, że u Czechów nikt się nie myślał nawet na Polskę sposobić.
Gdy Zbigniew po przyspieszonym pochodzie stanął pod zamkiem z ludźmi swemi, Magnus i Bolko gotowi byli nietylko się bronić w miejscu, ale wyruszyć przeciwko Sieciechowi, nie czekając na niego.
Dochodziły wieści z Płocka, że wielki wojewoda rąk téż nie opuszczał i zabrawszy chorego króla, pościągawszy wojsko ile go mógł znaleźć, szedł już na spotkanie królewiczów, bo mu oznajmiono że i Zbigniew pojechał się z Bolkiem połączyć.
Nie było czasu do stracenia, Magnus oblężenia w mieście rad był uniknąć.
Dwaj bracia powitali się w bramie, jakby najczulsza miłość ich łączyła.
Ze strony Bolka uczucie było szczére, wdzięcznym się czuł bratu za to, że w pomoc mu przybywał. Rzucił się na szyję Zbigniewowi i ująwszy się za ręce, przeprowadzani przez tłum Szlązaków, wśród okrzyków szli na zamek.
Znowu w téj wielkiéj izbie, pamiętnéj Zbigniewowi, po pierwszém wyjściu z klasztoru, po-