Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bolko widział go kędyś dawniéj, ale znał mało, rad mu był i odezwał się.
— Dawaj go tu, na słotę i Strzegoń dobry!
Pruszynka wprowadził zaraz starego wojaka, którego siwe włosy Bolkowi dawne czasy przypomniały, a o tych rozmawiać lubił.
— Dawno już musicie we zbroi chodzić? — zapytał.
— Ze Szczodrym w Kijowie byłem zamłodu — odpowiedział Strzegoń.
— Toście dla mnie gościem miłym, — rzekł Bolko, — o królu tym i o jego wojnach powiedzieć coś będziecie mi mogli — nieprawdaż, że Bolko sławnym był bohaterem? Wy coście go znali i chodzili z nim, wiele o nim wiedzieć musicie.
Zapalczywym był, prawda — ale serca złego nie miał?
Tak się poczęła znajomość i rozmowa ze Strzegoniem, którego młody pan zaraz posadził na ławie, miodu dlań przynieść kazał i gościnnie zabierał się przyjmować.
Co się Strzegoniowi stało, sam on może dobrze nie wiedział, poruszyło się w nim coś, krew oblała mu twarz. Głos świeży i wesoły młode czasy mu przypomniał, a Bolko ten owego zuchwałego wojaka, którego on kochał — zmięszał się stary. Gdyby był mógł szedłby precz, sromał się w duszy tego, z czém przybywał.
Przyjęcie królewicza było serdeczne i ujmu-