Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

puścić nie mogła; mówiłam sobie: raz się stale przywiąże; inne go zdradzały, inne się śmiały; ja będę żyć zamknięta, tylko dla niego... on uczuje, że ja go kocham i wielbię, że on dla mnie jedyny!
— Dziecko moje, nie tak tragicznie, proszę cię, nie tak tragicznie; mówmy rozsądnie dla własnego dobra twojego. Pozwalam ci posądzać mię, oskarżać serce moje, czynić mi wyrzuty, w sumieniu mem przekonany jestem, że pełnię obowiązek.
Natałka ze spuszczonemi oczyma siedziała i słuchała.
— N. Panie — odezwała się sucho — mogę mu oszczędzić przykrego i nudnego tłómaczenia, ja z góry wiem, czego będziecie żądać odemnie, Grzybowska mię przygotowała: mam być panią kasztelanową i stanąć na równi z tamtemi.
— Ale to stosunków naszych nie rozerwie, dziecko moje, owszem, ściślejszymi i łatwiejszymi je uczyni, chciej to zrozumieć.
— Rozumiem doskonale.
— Uczyniłaś dla mnie poświęcenie, dopełnij go.
Czekał odpowiedzi, nagle płacz i łkanie słyszeć się dały. Natałka zakryła sobie oczy chustką, wybuchnęła; zachodziła się, rzuciła na kanapę w stronę przeciwną i drżała cała, chustką w usta ściśniętą tłumiąc jęki, które się z niej dobywały.
Król obłąkanym wzrokiem powiódł do koła,