Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 245.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z waszmością dłużej na osobności pomówić w gabinecie; posłuchanie długo nie zabawi, chciejcie się zatrzymać.
Rzesiński podrósł; zrobiło mu się dziwnie błogo, czuł, że fortunę trzeba było za włosy pochwycić. Odszedł na stronę, prostując się i pełen powagi.
Król tymczasem od księdza przyjmował ofiarowaną sobie kantatę, którą w dzień imienin N. Pana duchowny dedykował mu, a teraz dopiero u stóp pańskich złożyć ją miał szczęście. Z tym król biegle po łacinie mówić zaczął. Przyjął w aksamit oprawną książeczkę i przyrzekł, że się jeszcze widzieć z nim będzie.
Szlachcic był Kurlandczyk, nie mówił tylko po niemiecku. Król od pierwszych słów postrzegłszy, że mu z polszczyzną szło trudno, odezwał się doń po niemiecku i prowadził rozmowę z wielką łatwością.
Nadeszło było poźniej jeszcze osób parę: Anglik kupiec, do którego po angielsku król przemawiał, Francuz, oficer niegdyś pułku Massalskich, z którym jak Francuz szwargotał, nareszcie Włoch, bankier, do którego odezwał się piękną włoszczyzną.
Szambelan był niesłychanie zdumiony, lecz w prostocie ducha ten dar polyglotyczny przypisał osobliwej gratia status. Pomnożyło to jeszcze uwielbienie dla osoby króla J. M., którego i tak od pół godziny admirował i czcił aż do rozrzewnienia.