Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

francuzkiem lub niemieckiem, otrzymał przed nim pierwszeństwo. A jeśli miał kawalerską postawę, wymowę, po francuzku szczebiotał i w salonie znaleźć się umiał, mógł być pewnym sławy, grosza i wziętości. Domowy artysta, na którym coś zawsze łykowatego ciężyło, był używanym, ale żyć musiał w niższych kółkach, a do wyższych nie znajdował przystępu. Sądzono go ostro. Król miał ten przesąd co inni; wolał cudzoziemców. Plerschowi się dostawały kopie, jakie takie wynagrodzenie i ledwie znośna grzeczność, dumna, jakby względem sługi.
Plersch nie wiele wymagał, ale z ubogiego chłopięcia wyszedłszy na artystę, skazanym był na Tantalowe cierpienia. Stykał się z wytwornym, wesołym, zalotnym, płochym i ponętnym światem, do którego dobić się nie mógł.
Było to niepodobieństwem. Plersch nie miał powierzchowności, mówił mało i nieśmiało, był blady, ospowaty, a myślał i marzył tylko o sztuce. Pomimo to, były chwile w jego życiu, w których go ogarniała tęsknota; on nie pokosztował nigdy nic, ani tych piękności, które malował, ani tego wesela, na które patrzał, ani tego szmeru a pieśni słowa, które dochodziły do jego uszów, jak zapach kwiatów wiosenny, przepojone miłością i gorączką pragnień. Nieraz, gdy śliczną a strojną malował panią, w całym blasku wdzięków dziewiczych, a w pracowni jego,