Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

otworzyły i paź królewski przyszedł oznajmić, że król JM. wzywał panią marszałkowę na pokoje.
Szybko szepnąwszy coś Szuszkowskiemu, który się skłonił i odszedł, pani Mniszchowa zadzwoniła na służącę i poprawiwszy fryzurę, w chwili potem siedziała przy klawikorcie, otoczona słuchaczami.


Dnia tego, cudem jakimś, nie było gości z Kijowa, nikt nie przyjechał, kresy z Warszawy nie nadeszły, korespondencyi pilnych nie było, muzyka nie trwała długo, czytanie Tauryki ks. Naruszewicza nie zdawało bawić się N. Pana, i w chwili gdy podano wieczerzę, król się jak zwykle, uśmiechem pożegnawszy swych gości, cofnął do swojego pokoju.
Jeszcze się kolacya nie skończyła, gdy paź szepnął panu staroście mielnickiemu, że król go do siebie prosi. Starosta, który właśnie wysączał kieliszek węgrzyna i zdawał się w nim smakować, równie jak w wesołej rozmowie z generałem Komarzewskim, dopił wina szybko, namarszczył się trochę, ale wstał i otarłszy usta serwetą, powolnym krokiem powlókł się dosyć niechętnie ku królewskim pokojom.
W pierwszym z nich nie znalazł nikogo, w drugim świeciła przysłoniona lampa alabastrowa. Król Stanisław siedział w fotelu, na pół rozebrany, narzuciwszy na siebie niebieski szlafrok jedwabny, podbity leciuchnem futerkiem.