Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 018.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Toć na rozrywkach nie zbywa, na odwiedzinach też, na ludziach najmniej... Muzyka, gorgi, bilard, czytanie i tacy mądrzy towarzysze jak IMks. biskup Naruszewicz, tacy zabawni jak podkanclerzy, tacy dowcipni jak pan starosta Mielnicki...
— Dajże mi waćpan z nimi pokój. Wszyscy aż do Littlepage już się królowi przejedli. Król czegoś nowego potrzebuje.
Odkaszlnęła pani marszałkowa, spojrzała na Szuszkowskiego, którego siwe oczy w mroku błysnęły. Ruszył ramionami. Zbliżyła się doń bardzo, oglądając do koła.
— Pan mnie rozumieć nie chcesz...
Szuszkowski chwilę milczał, jakby myśli zbierał i słowa ważył.
— Pani marszałkowa przebaczy... jakoś istotnie wyrozumieć nie mogę, o co idzie. Boć rozrywki są różne, a na tych co je wymyślają, nie brak.
— Waćpan mnie rozumieć bo nie chcesz! — powtórzyła, wedle zwyczaju swego nogami tupiąc, pani Mniszchowa.
Szuszkowski się uśmiechnął.
— E! — rzekł — choćbym zrozumiał, to nie poradzę. Nie mam co w bawełnę obwijać. Pani marszałkowa mi daruje (powtórzył to już raz trzeci, jakby z nałogu), N. Pan nasz czasem bywa nie do rozbawienia i nie do rozerwania; kto może zgadnąć, czem go