Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać go musimy, bo dobry, i sprawiedliwy, i dobrze pragnący pan jest, a nieszczęśliwy.
— On! — mruknął Neorża — on! a co mu jest? Skarb, co za starego stał próżny, u niego pełen; dwadzieścia tysięcy grzywien wyliczyć niemcowi, to u niego nic; klejnotów i sreber jak lodu... Cóż mu brak?
— Miły panie — począł Jaksa łagodnie. — Nie wiem, czy to szczęście daje... Potomka nie ma.
— Czemuż z żoną nie żyje?
Jaksa zmilczał.
Neorża małem przeciwieństwem zniecierpliwiony, już na przyszłego zięcia i patrzeć nie chciał.
Dumny Gryf, poznawszy się na tem, mało co się skłoniwszy, wyszedł. Wzrokiem za nim pociągnął Neorża i siadł za stół przy Grochu, którego pewnym był, iż z nim jedno myśli.
— Jak ci się zda? sędzio — odezwał się po cichu. — Mamy my jego cierpieć?
— Kogo? — zapytał trochę zdziwiony gość.
— A, króla! — mówił Neorża. — Dawniej przecież ziemianie sobie królów wybierali, a jak im byli krzywi, zrzucali ich.
— Ależ to koronowany król! — szepnął Groch nieśmiało.
— E! e! — odparł gospodarz, ręką machając — co nam tam jego korona!! Tu w krakowskiem, ja wiem, że my mu nic nie zrobimy, ale trzeba z innego końca zaczynać. W Wielkiej