Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Neorża się rozkładając, ręce obrzękłe zwrócił ku niemu, z boleściwym twarzy wyrazem.
— Słyszeliście co się stało z moijemi końmi w Wieliczce? hę? O pomstę do Boga to woła.
Zdumiał się ks. Baryczka.
— Miałem parę szkap na wypasie u Lewka — dodał gospodarz — król precz je kazał wygnać.
— A jakież prawo miałeś je tam trzymać? — zapytał Baryczka.
— Prawo? — z oburzeniem krzyknął Neorża — takie prawo, że jak wiek wieków tam ludzie tacy jak ja... wypasali i po dwa, i po cztery... Żydaby licho przez to nie wzięło ani króla też.
Ks. Baryczka głową pokręcił.
— Mało tego — podchwycił gospodarz — Posłuchajcie co Groch prawi. Włosy powstają na głowie.
Ksiądz się zwrócił ku podsędziemu.
— Strach! — rzekł Groch — prawo słyszę nowe piszą.
Uśmiechnął się Baryczka.
Groch począł narzekać długo i z coraz większym zapałem, lecz na duchownym wrażenia nie uczynił. Słuchał go obojętny.
— To jeszcze nie jest najgorszem z tego, co czyni król — odezwał się surowo...
Oba słuchacze zamilkli. Ksiądz smutne przybrał oblicze.
— Potomka mieć chciał, nie było w tem nic