Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakie zdrowe były nasze dwory drewniane... hę! król wszystko murować każe... a w murze mieszkać, to śmierć! Chce nas wygubić.
Sól nam pan Bóg dał dla wszystkich. Dawniej człeczyna jej za co miał, za to sobie dostał w Wieliczce, teraz... ho! nastały rachunki, żydzi karbują każdą miarkę i wpisują do regestru...
— A moje szkapy precz z Wieliczki! — wyjęknął zbolały Neorża. — Ot co... ot co!!
Ziemianinom i rycerstwu — począł bełkotać — król krzyw... oni mu nie w smak... dla chłopów i dla żydów serce ma tylko...
Lewko ten z Wieliczki, co moje konie bestja zdradził, i monetę trzyma, i sól trzyma, i co powie to święte... Mojego kmiecia, zbója chytrego, król po ramieniu klepie... a my... co my?! co my?
— Skończenie świata! — rzekł Groch — patrząc na dno kubka, w którym już nic nie było.
Wtem w progu zjawił się ks. Marcin Baryczka, który pono chwilę tu już stał, nim go postrzeżono...
Groch, który dla duchownych był z niezmiernem poszanowaniem i pokorą, poszedł go w rękę pocałować. Neorża wstał. Zrobiono miejsce. Siadł ks. Baryczka z twarzą chmurną i posępną.
— Słyszę, że się na króla JMci uskarżacie — rzekł, potrząsając głową.