Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rego się najwięcej obawiał. Wolał widzieć pana gniewnym niż obumarłym.
Za odchodzącym Opatem, który na zamku miał nocować, poszedł Kochan na radę...
— Widzieliście go, rzekł Rawa, odprowadziwszy do izb dlań przeznaczonych. Litość bierze nań patrzeć! To najnieszczęśliwszy a najlepszy z ludzi. Kraj przez niego zabuduje się, zmuruje, urośnie, pobogacieje, będzie prawa miał, bogactwa, ład, wszystko — ale on — on... szczęścia nie zazna...
Co warto życie takie!
Ks. Jan słuchał milczący...
— Czuwać powinniście nad tem — rzekł po namyśle, aby mu rozrywkami osładzać ten żywot smutny... Widzicie, że i ja czynię, co mogę.
Łowy lubi — ale te go na krótko rozruszają, znużony wraca do czarnych myśli.
— Czarnych myśli — podchwycił Rawa — jedną on tylko ma, jedną, i ta mu życie truje... Potomstwa płci męzkiej odmawia Bóg, korona przejdzie na Węgry...
Opat ramionami ruszył — jakby chciał powiedzieć — rady na to nie znam...
— W Krakowie — dodał Kochan, każda zabawa królewska zaraz za zbrodnię jest głoszoną. Podoba mu się gładka twarz, wypominają mu opuszczoną królowę, zabawi się rozmową z kmieciem, krzyczą, że to król dla chłopów...