Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

smutnego króla, i o trosce mu dawały zapominać na chwilę.
Wśród takiej wesołej wieczornej rozmowy, śmiechami przerywanej, nadbiegł Kochan z wiadomością, że biskup się chciał znęcać nad biczownikami, że się na nich czeladź jego porwała, a zamkowi ją rozpędzili i przetrzepali.
Opat był wprawdzie niedawno sam tego zdania, iż ks. Bodzanta przeciwko publicznemu zgorszeniu wystąpić był powinien — ale — trzymał z królem, a król okazał dla pokutników współczucie — zmieniło się więc zdanie Opata.
W istocie, na pierwszą wiadomość o tem zajściu, Kaźmirz żywo wyraził swe oburzenie i litość nad biczownikami.
— Jeżeli się jacy na zamek schronić przyjdą, zawołał — dać im bezpieczny przytułek. Obłąkani są, ale biedni... należy im litość tem większa.
Opat milcząco skłaniał głowę.
W walce z Biskupem król musiał korzystać z każdej zręczności, aby mu opór stawić i dać czuć siłę swoją.
Jak skoro biczowników on ścigał — Kaźmirz ich musiał bronić...
Była to zwykła logika namiętności, ale gdzież i kiedy się dzieje inaczej?
Tak się ten dzień skończył.
Ulubieniec króla rad był, że choć rozdrażnienie zastąpiło ten smutek odrętwiejący, tępy, któ-