Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stary w puchach się wylega... krwią zbroczeni na ziemi się walają.
Spojrzeli po sobie ludzie królewscy. Rozkazu żadnego nie mieli, lecz pewni byli, że ich za to nikt nie skarci, gdy kleszych przetrzepią. Stanęli więc, zajmując w cichości takie stanowisko, z którego najłatwiej im było wypaść w potrzebie.
Biskupi półkowódzca okrążał już powoli biczowników...
Ci po dosyć gorącem przyjęciu w mieście, nie spodziewali się pewnie napadu żadnego i spokojnie do snu się układali... Ludzi biskupich trudno było rozeznać wśród ciekawych, którzy jeszcze się snuli.
Gdy nagle głos starszego dał się słyszeć nie daleko chorągwi, porwał się na nogi zakapturzony dowódzca i krzyknął na swoich... Chwycili za chorągwie, dyscypliny swe i kije, stając, jakby bronić się chcieli.
Wśród ciemności krzyki powstały i zamięszanie wielkie... Lud, nie widząc kto napastował pokutników... rzucił się na ich obronę. Zgiełk, wrzawa... ścisk w rynku stał się straszny. Z kamienic ludzie powybiegali z pochodniami... Wołanie na ratunek, na gwałt, rozległo się po mieście... królewskim ludziom tego było potrzeba, puścili się na biskupich z dobytemi mieczami, płazując i siekąc. Znali się dobrze, i w tłumie