Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zapowiedź tego widowiska, o którem już dziwy głosili, ci co się z niem spotkali, a większe jeszcze ci, co tylko słyszeli o niem, słabszych napełniała bojaźnią, zwiastującą, że ono ich pociągnie i pokona, że mogą, nieświadomi tego co czynią, rzucić domy i iść z temi pokutnikami.
Chronili się więc i zamykali, lecz ciekawość górę brała.
Wszystek ten tłum, który umyślnie około P. Maryi i na rynku się gromadził, miał pozór wystraszonego, milczał. Ściskano się i kupiono jakby wzajem w sobie szukając obrony. Trwożliwie oczy zwracały się w stronę, z której się biczowników spodziewano i zamykały z trwogą. Cisza grobowa panowała w ścisku, ledwie szeptami i mruczeniem przerywana.
Nietylko wiodące do rynku ulice, chodniki pod ścianami były przepełnione, ale okna wszystkie głów naciśniętych w nich pełne.
Niewiasty i dzieci przeważały.
Dzień był skwarny, powietrze duszne, chmury ciemne, ciężkie, przeciągały po niebiosach zamglonych jakby oparem, a słońce, choć się rzadko przebijało przez obłoki, piekło okrutnie.
Gawiedź, która w ulicy się nie mogła pomieścić, gdzie niegdzie powdrapywała się na drabiny, przylegała do kominów na dachach.
Ks. Przeor z Ireneuszem ledwie mogli się przebić przez ściśnięte gromady do kamienicy Wie-