Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się jednego człowieka, któremu zaufać mogę, w którego wierzę serce?..
— A zatrzymacie go przy sobie — odparł Suchywilk — to was o wspólnictwo czynu obwinią.
Król zmilczał dumnie.
Wkrótce potem ks. Jan odszedł, a Kaźmirz pozostał sam, oczekując na Kochana, którego powrotu się spodziewał.
Nadszedł winowajca z pokorą rzucając się do nóg królewskich, objął je wzruszony.
— Przebacz mi, panie najdroższy... źlem usłużył, złym jestem sługą! Przyznaję się... tak, jam sprawcą. Zadorowie spełnili, com im polecił... Nie odpędzajcie mnie od siebie, panie, bo bez was życie dla mnie nie warte nic... Nie odpędzajcie!
Król mu rękę, milcząc, na ramieniu położył.
— Będę pokutował, zmażę tę winę — wołał Kochan — odprawię pokutę, jaką włożą na mnie. Mężobójcą zostałem... tak, lecz człowiek ten ostrzeżonym był, na was się rzucił — poniósł karę, na jaką zasłużył...
Drżący głos Kochana ucichł.
— Jutro do Poznania w drogę — odezwał się król, swym zwyczajem nie chcąc odpowiedzieć ani rozprawiać o tem, co mu dolegało.
Kochan wiedział już, iż odpędzonym nie bę-