Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Popłoch wielki stał się na biskupstwie, rozesłano natychmiast na wszystkie strony... ks. Andrasz powrócił na Wikarję. Tu Janczyk tylko sam modlił się a płakał.
Niektórzy księża wpadali już na myśl, iż zbrodnia mściwą ręką popełnioną być mogła.
Po całem mieście rozniosła się w prędce wieść o zniknięciu ks. Baryczki. Chociaż od wystąpienia jego do króla czas jakiś upłynął, i nie było najmniejszej poszlaki, aby dwór chciał się mścić na pośle biskupim, jednakże domysły różne i przypuszczenia rosły jak grzyby...
Śledzono najpilniej, czy się dnia tego nie pokazał gdziekolwiek. Wiadomo było, że bardzo rano wyszedł z domu na mszę do Franciszkanów, jeden z firtelników utrzymywał, że spotkał go w ulicy zmierzającego ku klasztorowi. Tu wcale go nie było... W tej porze dnia, w lutym, mało się co jeszcze w mieście poruszać zwykło, przechodniów bywa mało, i trochę życia tylko w pośrodku miasta i na głównych, do targów wiodących drogach, czuć się daje... Ranek był zimny, mroźny i mglisty... Szron okrywał drzewa, ale mróz nie zelżał, wzrósł jeszcze.
Na śniegu wśród miasta śladów szukać nie było sposobu.
Cały dzień upłynął w oczekiwaniu, w nadziei że ks. Baryczka mógł w drodze być pochwycony do chorego. Znano jego gorliwość, że w razie