Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko tyle, by mógł życie utrzymać. Żadnych wygód nie potrzebował.
Modlitwa, posty, biczowanie, nieustanne posługi duchowne, w których drugich wyręczał — utrzymywały go w stanie podniecenia duchowego, w rodzaju ascetycznej gorączki, z której nie ostygał nigdy. Nie czuł więc nawet umartwień, na które się skazywał, bo stan taki rodzaj anestezyi sprowadza.
Zimno, głód, wyczerpanie, często dopiero wówczas dawały mu się uczuć, gdy na pół omdlały już upadał.
Surowy dla siebie, nie był też pobłażającym dla drugich — karcił, strofował, obchodził się z ludźmi bez litości, i ci nawet, co go szanowali, zdumiewali się, musieli być wdzięcznymi, — kochać go nie mogli. Zdawał się odstręczać umyślnie od siebie, aby mu miłość ludzka nie wynagradzała tego, za co chciał mieć w niebie zapłatę.
Jest to pewnikiem, iż najłagodniejsi ludzie, często przez samolubstwo światu się wdzięczą, aby uniknąć prześladowania i powolnością spokój sobie zakupić.
Ks. Baryczka postępował przeciwnie; ostrym i szorstkim był, aby go nie oszczędzano.
Widziano już w nim natenczas męża przeznaczonego do zajęcia najwyższych stanowisk w kościele, którego praw mógł być nieulęknionym obrońcą.