Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łów zaczęli wyprawiać skoki, figle, nucić piosenki i obudzać do wesołości.
Wrzawa ochocza napełniła izby wszystkie, a im ona rosła, tem oblicze duchownego straszniej się zasępiało. Widać było, iż rad chciał ztąd ustąpić, tak mu to rozpasanie języków i szał ludzki przykre były. Wstać jednak od stołu nie mógł, bo gospodarz Kuba pilnował go, kłaniał się, prosił, wstrzymywał po rękach całując.
Wyjść też, a z ławy wstać, dla wielkiego ścisku, nie było sposobu. Nawet mis, gdyby ich zawczasu nie ustawiono, służbaby przynieść była nie mogła. Dzbany i flasze z rąk do rąk po nad głowami podawano sobie.
Śpiewali jedni, śmieli się drudzy, krzyczeli inni, a muzyka w kącie też przygrywała hałaśliwie; ledwie siedzący w pobliżu posłyszeć się i zrozumieć mogli.
Kochan, z twarzy mu to wyczytawszy, iż ksiądz się wyrwać ztąd pragnie, czatował nań niespokojny, nie chcąc go wypuścić na sucho. Baryczka naprzeciw siedzący, parę razy okiem go zmierzył pogardliwem i unikał potem spojrzenia na królewskiego ulubieńca. I on też czuł może, że Kochan radby znaleść powód, aby się z nim rozprawić... Wiedział w nim nieprzyjaciela. Osobiście znali się oni i nieznali, spotykali z dala, wiedzieli o sobie, nie mieli jednak do czynienia nic.