Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niepożytecznej walki unikam zawsze i wszędzie. Królewska godność kapłaństwem jest także! Nie będą mnie szanować poddani, gdy ja się sam nie poszanuję.
A wy... co mówicie o Baryczce? spytał, oczy wlepiając w Suchywilka, który się zadumał głęboko.
— Kapłan jest nieposzlakowany — odparł po małym namyśle, ale człowiek namiętny, natura niespokojna... jak Salamandra w ogniuby żył...
Do pogan go słać nawracać, na niewiernych z krzyżem... bo mu słowa nie brak gorącego, a odwagę ma nieustraszoną.
Myślał chwilkę jeszcze i dorzucił.
— I rozgłosu może jest żądny, choć sam się nie poczuwa do tego.
Król stał chmurny.
— Uczynię, co mogę, by walki uniknąć — rzekł — radźcie mi?
— Powiedziałbym, że ustąpić potrzeba, gdybyś miłość wasza nie wyrzekł wprzód, że ustępować się nie godzi.
— Nie mogę! — powtórzył Kaźmirz stanowczo i dobitnie. — Kaźmirz oddałby dobra Złockie, król nie może.
Uśmiechnął się. — Radźcie inaczej.
Ksiądz milczał długo.
— Nie będę taił przed wami, miłościwy królu — rzekł — żem z biskupem Bodzantą mówił już o tem. Znalazłem go we wzburzeniu wielkiem i