Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ks. Bodzanta o układzie tym nic wiedzieć nie chce, mówił dalej duchowny, — na żadną zamianę przyzwolić.
— Krzywda by mu się nie stała — dodał król. Z wujem waszym nie jednąśmy podobną przeprowadzili zamianę. Kościelnego dobra nie pożądam, duchowieństwa krzywdy nie chcę.
Niedokończywszy, król głowę spuścił.
— Bodzanta rozżalony, zburzony mocno... dodał Suchywilk.
— Przecież da się uchodzić — rzekł król — potrzeba tego.
— Wątpię, żeby z nieco upartym a sierdzistym starcem już się co dało uczynić — odezwał się, głos zniżając, Suchywilk. Być może, iż go podbudzono i oliwy do ognia dolano, ale się pali już jasno i trzeba mu dać wygorzeć.
Złockie dobra bodaj zwrócić, a później zrobić się coś może.
Król wstał, jakby go co ubodło nagle.
— Powagę bym królewską naruszył — rzekł głosem drżącym, ulegając biskupowi. Nie mogę. Nagrodzę go sowicie, nadam więcej niż warta ziemia ta, ale ją dziś puścić nazad sromby był dla mnie.
Suchywilk na stole sparty, stał zadumany, brwi ściągając.
— Zajątrzy się ten spór mocno — odezwał się zwolna, poglądając na króla. Ks. Bodzanta