Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Neorża człowiek zły — to prawda, lecz głupi jest, obawiać się go nie ma powodu. Nie szanuje go nikt, i nikt nie pójdzie za nim.
— Przecież tacy ludzie się do niego garną, jak Maciek Borkowicz, rzekł Kochan, który tam wczoraj był, ten nie obrany z rozumu, a w wielkiej Polsce dużo swoich ma.
Kaźmirz bystro spojrzał, tknęło go to.
— Borkowicz? powtórzył. Jam go nadaniami i łaskami obsypał, miałżeby niewdzięcznym być? Cóż przeciwko mnie mieć może?
— Nie wiem, odparł Kochan, ale to pewna, że z temi trzyma, co jawnie przeciwko nam są.
Król zdawał się niedowierzać.
— Człek to przebiegły i śmiały, rzekł, może tylko języka szuka.
— A jabym mu nie wierzył, przerwał Kochan, niepomiernie wielkości jest chciwy.
— Któż był więcej? zagadnął król.
— Było ich pono dosyć — krótko zamknął ulubieniec królewski, Pszonka, Janina, Otto ze Szczekarzewic.
Milczeli chwilę, a król dumał.
— Otto im gadkę prawił, jak wasza miłość żydów ratowaliście łońskiego roku, osobliwie ową niedorosłą dzieweczkę, której matkę tak okrutnie posieczono.
Kaźmirzowi twarz się rozjaśniła.