Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie weźmie nas nikt gołą ręką, nie damy się nikomu.
— Prawdę mówi Maciek Borkowicz — głową potrząsając, ozwał się Janina z Rogowa — o! święte to słowa... Ta nas jedność zgubiła...
Ziemianie się po różnych stronach rozpierzchli, swojego nie trzymając kąta. Dawniej krakowscy ojczyce potęgą byli w domu, teraz ich po wszech ziemiach pełno, a starej gromady nie ma. Wielkopolanie do nas nadciągają, o naszą sprawę się nie troszcząc, my też osiedlamy się, gdzie który chce obcemi się potem czując.
Stanie na tem, że będzie jedno królestwo, ale i ziemiany, rycerstwo, panowie przepadną dawne prawa ich, a tylko moc królewska urośnie.
Słuchał tego, lekko poruszając ramionami, ksiądz Baryczka, słuchał, niecierpliwiąc się, aż przerwał nagle wielkim głosem:
— Wy rozumem chcecie wszystko złe zwojować! Rozumem, a bez Boga! Hej! hej! do lepszego nie tędy droga. Związując się w pułki i zastępy, nie uczynicie nic, nie podołacie niczemu, boście grzesznicy, rozpustnicy, a zbytniki, jako i ten, przeciw któremu wstajecie...
Naprzód żywota poprawcie, kajajcie się, a Bóg za was uczyni to, czemu wy rozumem nie podołacie. Król w grzechu, ale i wy nie lepsi! Bić się naprzód w piersi i pokutować...
Do tego przyszło, że w państwie chrześciań-