Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

radził się wnosić, dopókiby czas jakiś nie postało otwarte na słońcu. Nietylko dom ten cały król swym kosztem wystawił, lecz gdy skończonym był, kazał się starać o sprzęt do niego, aby swojego Esthera przenosić nie potrzebowała. Opony do komnaty jednej flamskiego dziania dano ze skarbca, wyznaczono i kobierców dość i naczynia różnego...
Zawsze jeszcze niby tajemnicą było, komu ta kamieniczka będzie przeznaczoną, lecz ludzie już szeptali o Estherze, a niektórzy widzieli w tem przepowiednią, że król pozbyć się jej chciał i zupełnie z nią zerwać.
Nie była ona ulubioną tym, co króla otaczali, dlatego, że przez nią, z jej pomocą, nic zrobić nikt nie mógł. Nie przyjmowała podarków, nie podejmowała się pośrednictwa, pochlebstwem się ująć nie dawała.
Tak samo chrześcian jak swoją bracią żydów odprawiała zawsze tem, że do królewskich spraw i do niczego się mięszać nie chce. Gdzie o naród jej chodziło, przemawiała gorąco, zniżała się i prosiła, dla pojedynczych ludzi nie robiła nic.
Królowi właśnie to miłem było, iż przybywając do niej, pewnym się czuł, iż tu żadna frasobliwa sprawa nie zmąci mu pokoju. Spoczywał, bawił się, słuchał opowiadań, zapominał o królewskich troskach. Znając wielki rozum Esthery, czasem sam ją o coś zagadnął, naówczas,