Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 187.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

porwała wielka gwałtownego człowieka, stał burząc się i słuchał milczący...
— Szlązacy za niego jej nie dadzą! zawołał wybuchając. Albo to oni go nie znają? kto go nie zna, tego poganina, który żon i pół żon co roku mienia, ile mu Kochan nastręczy... Nie dadzą!
— Na dworze, bo powiadają — przerwał Groszek, iż już się Arcybiskup wprzód upewnił o tem, że ją dać zechcą, nim swatem się uczynił!! Prawią, jak jeden wszyscy...
— A z żydówkąż tą kochaną co uczyni? zapytał gniewnie Maciek — ba i z synkiem półjudą, pół piaściukiem...?
— Żydówka bodaj, aby w zapasie nie została — począł Groszek. Mówią, że się do niej przywiązał, iż bez niej dnia nie wybędzie.
— Mów, nocy — wtrącił zły Maciek, pięścią silną o stół tłukąc. Jeszcze mu jednej było potrzeba! jeszcze! Wszak ci już królestwo i nas sprzedał w węgierską niewolę... a po co mu syn?
Stojący obok Jan z Czacza mruknął, wtórując.
— Węgry nie dopuszczą ożenienia... Potrafią oni. Elżbieta bezręka, choć palców nie ma, zdoła wszystko powikłać i popsuć...
Maciek zwolna, burcząc, ku ławie powrócił. Groszek dobrze podjadłszy i podpiwszy, wąsy sobie połą zabrukanego kaftana ocierał. Milczenie krótkie dało czas do namysłu, Starosta się zdradzać nie chciał.