Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a nalegać zaczęli, rzekł im słyszę: — No, to dajcież mi żonę!
Poszukali mu więc, i księżniczkę Jadwigę znaleźli... Już ci prawią o godach...
Maciek z twarzą zmienioną słuchał. Brat jeden Jan i syn może wiedzieli, co gniew jego znaczył. Wysoko sięgał Starosta! wysoko...
Na Wielkiej Polsce, oderwanej z pomocą swych związkowych, zasiąść udzielnym panem, przy pomocy Brandeburgów i Krzyżaków, a z Jadwigą chciał się on sam żenić.
Na dworze w Głogowie niezgorzej go przyjmowano. Księżniczka nie miała dotąd bohdana, a za mąż wyjść chciała i wydać ją życzono. Młoda, piękna, żywa, śmiała, wesoła do zbytku, podczas i na łowy jeździła, a samotnej w kącie siedzieć nie w smak jej było. Krosien też, jak inne, nie zbyt była rada pilnować...
Maćkowi, już dojrzałemu, śniło się ją wziąć do boku. Zdało mu się, że krzywą dlań nie była. Chociaż po sobie nie mógł pokazać jeszcze, ażeby się starał o jej rękę, starosta zajeżdżał często, siadywał długo, podarki woził potajemnie, i te przez panią starszą przesyłał. Mówiono, że je przyjmowała, choć trudno było mu dojść, czy ona je brała, czy chciwa niemka, która przy niej ochmistrzyni obowiązki sprawiała.
Wszystkie te piękne nadzieje wiadomość przez Groszka przywieziona — w niwecz obracała. Złość