Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miłości i opieki, jaką nad nią rozciągał. Gniewał ją czasami, odpędzała go, gdy nadto widocznie i natrętnie do spraw się jej mięszał — wierzyła mu jednakże i ufała, że najlepiej jej życzy.
W tem usposobieniu, w jakiem się znajdowała, Jędrzyk zdał się jej jakby zesłanym po to, aby przyniósł dobrą radę.
Kupiec skłonił się, i jak zawsze, od przepraszania rozpoczął.
— Gniewajcie się na mnie, jeśli chcecie — rzekł — alem się tu wparł gwałtem. Posłuchajcie mnie, piękna Krystyno, Bóg świadek, nikt lepiej wam nie życzy.
— Wierzę — odparła wdowa, zbliżając się zwolna ku niemu — wierzę i dam tego dowód... Nie zdradzicie mnie?
— Ja? — odparł Jędrzyk — kładąc rękę na piersi.
— Powiem wam pierwszemu, wam może jednemu, co mnie spotkało. Król polski...
Kupiec rękami strzepnął i przerwał.
— Któż nie wie, że się on w was rozmiłował? Całe miasto o tem trąbi, a ja przychodzę, żebyście im dali odprawę, tym...
Ruszając ramionami, spojrzała na niego groźno Krystyna.
— Król polski żeni się ze mną — odezwała się, patrząc, jakie na nim zrobi wrażenie.
Jędrzyk się szydersko uśmiechnął.