Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia, człowiek na szalone się rzeczy porywa... Otóż, zważajcie... ja wam to tylko powiem, że kto jej sławę i cześć naruszy, — jam na wszystko gotów...
Męża nie ma, krewni, Bóg ich wie święty czy się ruszą w obronie, a no... ja, jak Bóg Bogiem. Człek jestem mały, kupiec sobie... ale to nic, ręce mam i grosz ostatni w to włożę...
Nie dokończył, pięścią tylko uderzywszy w stół... Zagrysł usta i na przeciwnika spojrzał, czekając odpowiedzi.
Kochan, człowiek doświadczony, wedle potrzeby umiał być zimny i mógł być gorący, a trzymał się tego prawidła, że przeciw gorącym stawał się zimnym, dla zimnych zaś bywał sierdzisty i gorący.
Tu, mając przeciw sobie roznamiętnionego i złego już, acz na wodzy się trzymającego Jędrzyka, — ostygł umyślnie.
— Posłuchajcie no, rzekł — ja bo dobrze nie rozumiem, czego chcecie. Kłamać nie będę, no tak, król mnie do Rokiczany posyła, ona nie wypędza za drzwi. Wdową jest, panią siebie.
— E e! ofuknął Jędrzyk — kobieta zawsze potrzebuje dozoru... to darmo.
— Opiekunów też ma, w braciach nieboszczyka Miklasza! odparł Rawa.
— A tak — rzekł Jędrzyk — ale oni się mogą nie dopilnować, a ja...