Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszyscy — zawołał Czech niedając mu ujść — musicie mówić ze mną.
Rawa się zżymał.
— Musu nie znam! zakrzyczał. W tej chwili Jędrzyk mu coś na ucho szepnął. — Kochan złagodniał, o kilka domów dalej weszli do jego mieszkania.
Zapaliwszy światło, kupiec kazał podać wieczorny napój, chcąc prawu gościnności zadość uczynić, siadł na ławie naprzeciw Rawy i począł...
— Przyjechaliście znowu? hę? ale to wszystko nadaremnie! król czy nie król, Rokiczany nie weźmie bez ślubu. Ja ją znam od dzieciństwa. Gdyby chciała nawet, a nie zechce pewnie i sama, rodzina i przyjaciele jej nie dopuszczą.
Pocóż nadaremnie ludzkim złym językom karm, dawać!
I chwilkę pomyślawszy, Jędrzyk oczyma rozpalonemi spojrzał na Rawę, dodając z odwagą, która go widocznie dosyć kosztowała.
— Prawdę wam powiem całą, jam jej ni brat, ni swat, pokrewieństwo z nimi bardzo dalekie, alem ją od dzieciństwa miłował i choć z tego miłowania tylko zgryzotę mam, a więcej nic mieć nie będę — przecie nie przestanę. Dla mnie ona za wysoko, ale nie dopuszczę, aby drudzy jej krzywdę czynili.
Powinniście wiedzieć, że z wielkiego miłowa-