Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była, musi wreszcie zmięknąć... Ha! szczęśliwa niewiasta!
Stanął Jędrzyk i namarszczył się mocno; tego mu właśnie potrzeba było, bo już z dawna na Kochana czatował. Miał zamiar ostro natrzeć nań i spróbować odpędzić zabiegających około wdowy. Miał na sercu jej cześć, a i zazdrość go piekła.
Zonia, spłatawszy figla tego, pierzchnęła, śmiejąc się, na górę. Jędrzyk się przyczaił w rogu kamienicy.
— Nic nie wskórają, mówił w duchu, niechże darmo nie włóczą się i sławy jej dobrej nie ujmują. Raz temu koniec musi być.
Zmierzchało już, gdy przebrany Kochan wybiegał od Wujka, spiesząc do wdowy, lecz zaledwie w ulicy się znalazł, Jędrzyk mu zastąpił drogę.
Sądząc, że go omyłką za innego wzięto, Rawa zamruczał i usiłował wyminąć natręta, lecz Jędrzyk go za płaszcz przytrzymał.
— Nie bójcie się, rozbójnikiem nie jestem, rzekł, wiem kto wy i z czem tu przybywacie, rozmówić się musimy.
— Ale ja niewiem kto wy jesteście — odparł Rawa niecierpliwie chwytając za mieczyk, i niemam czasu ani ochoty mówić z wami.
— Jestem Jędrzyk, kupiec tutejszy, znają mnie