Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przestraszony ormianin podbiegł do Świderskiego.
— Co pan najlepszego robisz! krzyknął — wszak to poseł Sułtana — do króla jadący..
— A kto mu do króla pozwolił jechać — odparł Świderski.
— Albo on o pozwolenie będzie pytał! zawołał ormianin. Co wam się to zdaje?
— Mnie się zdaje — rzekł Namiestnik, iż ja go z mojemi ludźmi na gospodę odprowadzę po dobréj woli albo i poniewoli. Jak mu do gustu.
Ani kroku daléj — powiedz mu to odemnie.
Skoczył Ormianin do Agi z przestrachem, oznajmując że daléj puścić nie chciano.
Turek się rozsierdził i na swoich skinął, dobyli szabel... Gwardja też nie czekała i stała pogotowiu, a Świderski pistolety podsypać kazał, i wnet je pośpiesznie dobyto... Aga stał blady trzęsąc się z gniewu — już, już do bójki przyjść miało, gdy od królewskiego dworu znowu kupka żołnierzy z muszkietami biegiem nadciągnęła...
— Powiedz swojemu Adze, krzyknął Świderski, że ja na żadne jego poselskie przywileje względu mieć nie będę, ruszy mi się krokiem daléj, każę ognia dać...
Turcy się policzyli że opór był nie możebny, krzycząc i łając zabierali się do odwrotu. Ale odwrót był zaparty. Objęto ich tak dokoła że się ruszyć nie mogli.
Świderskiemu rozochoconemu na tem nie było dosyć..
— Powiedz temu skurczypałce, krzyknął do ormianina, niech szable natychmiast oddają. Biorę ich do