Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko oddzieloném obozowiskiem Mołdawianów. Kiedy niekiedy na wyżynach wałów i skał mignął czarny cień straży, która ukazawszy się zaledwie znikała po za usypami. Osiemdziesiąt kilka tysięcy głów, wedle powieści szpiegów, leżało tu czekając na hasło do boju, siedemdziesiąt dział stało z paszczami otwartemi, skierowanemi ku obozowi polskiemu.
Hussejn-Pasza ogłodził okolicę na kilkadziesiąt mil w koło, żywność dla ludzi i koni gromadząc obfitą.
O połowę mniejsze siły, które tu przyprowadzili z sobą Sobieski i Pac w ciaśniejszym zamknięte obrębie — zdawały się przeznaczone poganom na pożarcie... Dowodzący turkami Hussejn słynął jako wojownik i zwycięzca — jego żołnierz był już w mnogich bitwach zahartowany — zielona chorągiew proroka powiewała nad niezliczonemi namioty i szałasami. Głuche milczenie na pozór uśpiony obóz zalegało...
Na przeciw — na wzgórzu wyniosłem wybrzeża, rozbite namioty Hetmanów we dnie dozwalały z tych widzieć znaczną część tureckiego obozu i sterczące na wałach działa...
Godzina już była spóźniona, w namiocie Sobieskiego świeciło jeszcze życie a ruch nie ustawał. Hetman z inżynierem francuzem, ze starszemi Rotmistrzami, z Jabłonowskim i Podskarbim Modrzewskim, żywą zajęci byli rozmową.
Na twarzy Sobieskiego zawsze życiem płonącéj dwakroć teraz więcéj niż zwykle widać było blasku i zapału.. Poruszał się niecierpliwy, podnosił głos — a energja z jaką wystąpywał, wszystkich otaczających go — powoli zdawała się rozbudzać i przejmować.
Kiedy niekiedy niespokojny wzrok Hetmana zwra-