Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbliżyła się do łóżka śpiesznie i nie potrzebowała aby jéj mąż oznajmił — iż coś króla dotknęło — zawołała po cichu.
— Włoch ztąd wyszedł. A! to jego sprawa!
Kiełpsz palec położył na ustach...
— Musicie mieć jakieś wiadomości od wojska, od Hetmanów, może od turków... wszystko taicie przedemną, ta myśl mnie zabija... dorozumiewam się, zgaduję srogie rzeczy. Mówcie mi jeśli co jest!
— Nowego nie ma nic — odparł Kiełpsz. Jak skoro od Hetmana przyjdzie cokolwiek, natychmiast przyniesiemy... Michał niespokojnie na łóżku się obracał — Nadszedł Braun... przystąpił do łóżka, ujął za rękę... i żachnął się...
— Zkąd to wzruszenie? zapytał...
Nieumiano mu odpowiedzieć, Michał spojrzał na niego...
— Daj mi co uspokajającego — rzekł — w istocie niepojęty jakiś niepokój mnie opanował. Lękam się sam niewiem czego...
Stan króla, który zrana jeszcze się polepszał, tak nagle znowu zdawał się zmieniony na gorsze, iż Braun natychmiast posłał po Zboińskiego i trzeciego lekarza, którego przybierał do rady. Tymczasem napojono go kroplami, zmuszono położyć się — i wszyscy w milczeniu czuwali nad nim...
Gorączka się wzmagała... Braun co raz to badający puls, postęp jéj upatrywał z trwogą. Nadeszli dwaj towarzysze jego — nie byli też z tego stanu kontenci. Szukano przyczyny nie mogąc jéj odgadnąć.
— Ktoś królowi ze służby może — nieostrożnie napomknął o przybyłym Adze...