Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzaniu mnie zbytecznem, niepokoję się więcéj — domyślając gorszych może niż spotkać mnie mogą ewentualności.
Toltini się uśmiechał, znacząco oglądając do koła, jak gdyby się obawiał być podsłuchanym.
Król natychmiast powziął myśl że włoch coś wiedzieć musi — i że od niego mógłby się czegoś więcéj dowiedzieć.
— Bądź-że ty otwartym — jeśli co wiesz, rzekł zwracając się do niego..
— Gdybym nawet wiedział, odparł Toltini, nie ważyłbym się, tak surowo zakazano W. Królewskiéj Mości cokolwiek bądź, bez kontroli ks. biskupa donieść — niech mnie Bóg broni — byłbym zginiony.
— Król się poruszył mocno.
— Na Boga! — zawołał, anim tak chory, ani tak zdziecinniałem abym miał kontroli podobnéj podlegać, mnie to gniewa.
Włoch ramionami poruszył i milczał.
— Ale — mówże — jeśli masz co do powiedzenia nowego, począł król — mam dosyć siły aby posłyszeć prawdę i nie obawiam się jéj.
— Nie mogę — rzekł cichuteńko, schyliwszy się do uszu prawie Toltini. Wasza Królewska Mość mimowoli moglibyście się zdradzić, a że nikt tu nie był oprócz mnie, padło by to na mnie i nigdyby mi tego nie przebaczono.
— Alem ja nikogo nie zdradził w życiu — odezwał się Michał tonem błagającym — proszę cię, maszli co powiedzieć takiego tajonego przedemną, mów — mów, prawdziwie wdzięczen ci będę.
To kończąc król, który znał wielką chciwość wło-