Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wcale pociągający, ale w oczach błyskała inteligencja i wielka wiara w siebie... Dwór polski — wcale się nie zdawał czynić na nim wrażenia. Obejście się jego z ludźmi do służby i dworu królowéj Eleonory należącemi wskazywało, że zajmował stanowisko wysokie i miał prawo rozkazywania. Zostawiony sam sobie sekretarz miał bardzo nieprzyjemny pozór człowieka, który czuje się nie na swem miejscu... Brwi siwe nawisały mu aż na powieki, usta się zamykały silnie, fałdy i marszczki występowały na długiéj żółtawéj twarzy wyraziście, — lecz gdy się kto zbliżał i zwracał jego uwagę, lice wygładzało się, łagodniało — i starało przypodobać wyrazem uprzejmości. Szło mu widocznie o to aby robić znajomości i zasięgać informacije, bo zaczepiał z kolei po niemiecku, po włosku i po francuzku, wszystkich co mu się nastręczali. Kiełpsz wcale dobrze mógł mówić po niemiecku. P. sekretarz widział go usługującego królowéj jako krajczego i teraz gdy przypadkiem czy przez ciekawość — młody krajczy podsunął się i zbliżył ku niemu, — nadzwyczaj nadskakująco sprobował z nim zawiązać rozmowę.
Natrafiwszy na język niemiecki — niezmiernie się ucieszył. On sam mówił nim wprawnie bardzo, ale zaraz na wstępie prezentując się p. krajczemu, oznajmił że był włochem, że się zwał Toltini, a od dziecka będąc przy dworze języka niemieckiego nauczyć się miał sposobność.
Rozmowa rozpoczęła się od wielkich pochwał jakie sekretarz oddawał wspaniałości przyjęcia, wytworności stołu, wybornym winom — a na ostatek nawet świetnemu fajerwerkowi...
— Wszystko to dla naszéj królowéj pani — odparł