Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ręku, jeżeli nie jedyną jest rozdanie wakansów. — Niemi on może sobie zjednać, rozbroić, pozyskać — ale powinien być oględnym. W pierwszéj chwili do zbytku ulegać wymaganiom nieprzyjaciół, uszło by za trwogę...
Kanclerz mówił dosyć długo, a na koniec pewien, że sobie pozyskał ks. Gryzeldę, odjechał. Pacowie byli w tych pierwszych dniach, razem z Lubomirskim i Olszowskim nieodstępnemi, ale też jedynemi niemal przy królu.
W kilka godzin po Pacu, oznajmiono hetmana, który na stopie przyjaznéj był z księżną, choć na nią narzekał z powodu obrachunków.
Sobieskiego polityka zmusiła zajrzeć tu teraz i powinszować staruszce.
Z pewną rubasznością, którą czasem przybierał gdy znudziło mu się być Orondatem i Celadorem — wszedł udając wesołego.
— Przychodzę powinszować W. ks. Mości — ozwał się całując podaną mu rękę.
— A! hetmanie — przerwała mu — myśmy tak wysoko nie sięgali myślami, a dziś więcéj mamy obawy, niż pociechy.
— Co Bóg da — przyjąć potrzeba — odparł Sobieski — choć nie taję, że spuścizna po Wazach nie łatwa do dźwignięcia..
Bądźciesz synowi mojemu — pomocą i podporą! — odezwała się księżna.
Milczący, bez odpowiedzi, nic nie chcąc przyrzekać skłonił się hetman wąsa kręcąc.
— Niech tylko król złych dowódzców nie słucha — odezwał się namyśliwszy — i wybierze sobie tych co