Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/168

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Prażmowski powrócił znużony i podrażniony, uczynił bowiem z siebie co mógł, aby Elekta pozyskać, a znalazł go dumnym, zimnym i obojętnym. Spodziewał się, że go opanuje łatwo, że król będzie szczęśliwy, pozyskując go sobie, tymczasem przestrzeżony dawniéj o charakterze człowieka — młody Pac zbywał go milczeniem i nie dał się poruszyć.
    Wieczorem u OO. Jezuitów naturalnie o niczem nie było mowy tylko o królu, o wyborze i o tym szalonym wybryku szlachty, która ubogiego swego ulubieńca wyposażyła.
    — Gdyby człowiek na to nie patrzył, nie dotykał — wołał Prymas — nie chciałoby się wierzyć téj baśni. To wygląda na powieść o jakimś Leszku lub Popielu... Dziś już mi mówili, że prawią jakby rój pszczół siadł na chorągwi, niby żywe znamię tego, że Pan Bóg chciał Piasta...
    Głosy się odzywały różne...
    — Niewytrzyma na tronie — szeptał Morsztyn, — nie ma poparcia... nie znajdzie siły... Sobieski go ani pytać, ani słuchać nie będzie, a Pacowie...
    — Pacowie... — krzyknął prymas, który się giął i kurczył, gdy go gniew przejmował. — Słyszał kto o podobnéj zdradzie!?...
    — Pacowie lękali się stracić tego znaczenia, jakie świeżo pozyskali — odezwał się Hetman. Jestem pewny, że kanclerzyna go już może w myśli swata we Francyi...
    — Nie dziwiłbym się temu — przerwał Prażmowski — bo ja sam myśl tę miałem, ale Austrja czuwa!.. ho! ho!...
    Ktoś z przytomnych zwrócił się ku przeszłości, chcąc