Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/149

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    wać mógł wybrany — reszta uginała się przed koniecznością, była posłuszna — ale wściekle gryzła nałożone wędzidło.
    Gdy przyszło jechać do miasta, aby Te Deum zanucić w katedrze, nie miał Michał tylko tego konia i dwu pacholików, z któremi przybył i gotów był powracać jak przyjechał, ale Prażmowski nie mógł dopuścić tego.
    Ofiarował więc Elektowi miejsce w swéj kolebce i wobec cieszącéj się szumnie swoim zwycięztwem szlachty książe Michał wsiadł około wroga swego do powozu...
    Tłumy poprzedzały ich z wrzawą z okopów płynąc do miasta, a w tem pospólstwie panowała radość nie do opisania.
    W ciągu jazdy z Prażmowskim nie rozmawiali nad słów kilka, starzec był przybity — młody król rozrzewniony tą łaską opatrzności którą, odnosił do zasług ojca, do modlitw pobożnéj matki, nic sobie nie przyznając.
    Od Woli aż do zamku i kościoła szeregami poruszał się lud, szlachta, co tylko żyło w Warszawie, a oprócz senatorów, na twarzach wszystkich widać było jakieś uszczęśliwienie i tryumf.
    Zdawało się najbiedniejszym, że ten król ubogi, nieznany był — ich królem, dla nich wybranym — a w nim oni wszyscy zwyciężali.
    Do kościoła ś. Jana, nabitego już, oświeconego na prędce, którego dzwony rozkołysane wesoło zwiastowały nowinę szczęśliwą — docisnąć się już nie było podobna. Straż którą Hetman wyznaczył musiała torować drogę Elektowi, — padł na kolana przed wielkim