Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ręku, było ciosem nie do zniesienia. Wszyscy szukali winowajców, zrzucając z siebie winę, na drugich. Posądzano już paców o zdradę.
Hetmanowa kazała się wieść do domu.
Tym czasem u Prymasa, gdzie się wszyscy niemal zbiegli z pod szopy gromadzili, roztrząsano co tu czynić należało, aby elekcyi niedorzecznéj, upokarzającéj nie dopuścić. Chciano działać na wybranego, na jego matkę — ale na to nie było czasu. Zaprzeczyć ważności wyboru jednogłośnego, jawnego, przeciwko któremu tylko senat powstawał i to nie cały — nie było sposobu.
Pierwszy nadjeżdżający późniéj już Hetman zwrócił na to uwagę, że byli w mniéjszości — i nie mieli za sobą żadnego prawnego środka.
Tym razem wielka cela generalska u OO. Jezuitów w któréj Prymas ledwie dysząc, otoczony swemi towarzyszami, naprzemiany słabł i burzył się z gniewu — podobną była zamętem i wrzawą do obozu na Woli.
Nie było sposobu, Wiśniowieckiego musiano przyjąć — ale można było przewidzieć czego się miał spodziewać.
Do zgromadzonych tu koryfeuszów opozycij nadbiegł Gorzeński.
Sądzono że cóś przynosił jeżeli nie pomyślnego to przynajmniéj nowego. Szlachcic miał sobie tylko za obowiązek donieść że jeżeli nie przyspieszy powrotu Prymas, innego biskupa zmuszą do obwołania króla i z nim pojadą odśpiewać Te Deum ś-go Jana.
Prażmowski się porwał, wszyscy czekali co postanowi — badano się oczyma.
— Trzeba było upokorzyć się i — wracać — bo — nie mieli innego ratunku. Król był jednomyślnie obrany.