Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tymczasem nie zrażony okazywanym mu chłodem, coraz się większą zapalał namiętnością.
Doszło to do tego, że się nie powstrzymał i przed opiekunką Pacową, która Zebrzydowskiéj nie znała prawie, wychwalać ją zaczął. Obudziło to do tego stopnia ciekawość kanclerzynéj, że — rzadko odwiedzając ks. Gryzeldę, dwa razy umyślnie pojechała do niéj, aby się lepiéj Heli przypatrzeć. Umiała ją wciągnąć w rozmowę, wybadać i wprawnem okiem kobiety na wielkim wychowanéj dworze oceniła ją jak zasługiwała...
— Ma w sobie wszystko, co by z niéj mogło bardzo znakomitą uczynić panią — ale uboga — bez rodziny — trudno aby w towarzystwie dobiła się należnego stanowiska...
Nie dziwuję się Zygmusiowi, że mu głowę zawróciła — choć ani on dla niéj, ani ona dla niego. Kiełpszowi potrzeba majątku, jéj także... ubodzy musieli by się na wsi zakopać... Nie każdy znajdzie Władysława jak Kazanowscy. Myśmy dla Zygmusia wiele uczynić gotowi, ale mu fortuny dać nie możemy. Kto ma dziś dosyć?
Kanclerzyna usiłowała wybić z głowy protegowanemu Helę. — Biedny chłopak milczał, było to nad jego siły. Szukał wszelkich możliwych środków, aby się dostać do dworku Wiśniowieckich i choćby spojrzeć na Helę. Pac doszedł, że się stał nawet z tego powodu pobożnym, bo wyśledził w którym kościele ks. Gryzelda z wychowanką bywały i łapał je u kropielnicy, przy wyjściu, a potem odprowadzał na Miodową.
Widząc go za każdym razem rumieniła się Hela, często go zbywała milczeniem upartem — ale to go nie