Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak bardzo, wtrącił wojewoda ruski z przekąsem, iż przez cały czas na polskę i polaków wymyślał na nikim poczciwéj nie zostawując nitki.
— U Jana Kaźmierza wszystko to nie więcéj znaczy nad humor chwilowy, przerwał wojewoda kijowski — kochał on i zniechęcił się łatwo, serce miał miękkie a fantazja niem rządziła. Wiele mu też przebaczyć należy, bo w życiu szczęścia nie miał wcale.
Po tym epizodzie krótkim, towarzystwo się podzieliło na pomniejsze kupki i w każdéj z nich zaczęto się po cichu zajmować tem co w języku ówczesnym — w tajemniczonych, zwało się Hyacentami — to jest przyszłą Elekcją.
Ponieważ wszyscy prawie tu zebrani należeli do Kondeusza, otwarcie mówiono o współzawodnikach. Neuburgski nie miał najmniejszego nawet prawdopodobieństwa aby go na serjo wzięto — Lotaryngski stał słabo, ale wielka zręczność i przebiegłość jego posła Chavagnaca — nakazywała czuwać.
Był on nadto dobrze ze wszystkiemi, otwarcie zbyt się oświadczał zawczasu zwyciężonym i pobitym, aby mu chciano uwierzyć. — Pani Dönhoffowa utrzymywała że zapewne pana swego do korony, nie mając pieniędzy lub mając ich bardzo mało, nie doprowadzi, ale drugim dojście do niéj może utrudnić.
— Cóżby mu z tego przyszło! zapytała gospodyni.
— Miałby przynajmniéj wymówkę tę że innym się też nieposzczęściło jak jemu — wytłomaczyła Dönhoffowa.
W tem Morsztyn Referendarz, którego z powierzchowności i mowy za rodowitego francuza wziąć było można, odezwał się cynicznie trochę, choć niby na wpół żartami.